wtorek, 6 września 2016

To, co lubię.

Nie lubię, gdy nie mam co robić. Wtedy zaczynam myśleć, że już zawsze tak może zostać i zaczynam się trząść ze strachu przed tą przerażającą perspektywą.
Nie lubię, gdy mam do zrobienia za dużo.Wtedy zaczynam się obawiać, że już nigdy nie będę miała więcej wolnego czasu niż kilka skradzionych gdzieś po drodze.
Jestem niezdecydowana.
Nie lubię swojego niezdecydowania, bo utrudnia podejmowanie decyzji. Zawsze ciągnie się za mną strach, że po raz kolejny wybiorę źle. Już tyle razy się myliłam, że gdybym miała zliczyć wszystkie pomyłki zabrakło by mi palców. Może to dobrze? Przynajmniej mam wymówkę, żeby nie liczyć.
Nie lubię być sama. A ciągle jestem.W domu, pośród rodziny, która patrzy na mnie jak na niewypał i dla której jednocześnie się liczę i nie liczę, bo są ze mnie zadowoleni tylko wtedy, gdy wszystko się układa. A kiedy się potykam, oni tylko patrzą i komentują mój brak siły, by wstać.
Czuję się sama, gdy jestem sama. Czuję się sama, gdy nie jestem sama. I już sama nie wiem która perspektywa jest gorsza. Jestem sama w otoczeniu prawdziwych przyjaciół, którzy są przy mnie gdy im źle i nie rozumieją, że potrzebuję ich też wtedy, gdy im dobrze.
Nie lubię być pomijana.
Przy rozdawaniu dodatkowych porcji ciasta, przy dzieleniu się na grupy do projektów, przy dawaniu kolejnych minut czyjegoś wolnego czasu.
Nie lubię czuć się tak, jak się czuję.
Nie lubię nie wiedzieć jak to wszystko zmienić, jak sprawić bym wreszcie zaczęła się lubić.
Może raz na zawsze powinnam przestać zastanawiać się czego w sobie nie lubię, lecz pomyśleć o tym, co lubię. Tylko czy potrafię?
Nie lubię nie wiedzieć, czy dam radę.